07.06.2008 :: 11:56
"Uczta samobójców" Uwiązał pętlę na szyję, życie zacisnęło sznur Wzięło go z prądem, niczym rwąca rzeka I zatopiło jak papierowy statek Życie zadało cios A on padł bez sił, nie mogąc się podnieść Jego z trudem ułożony porządek bytu Rozleciał się na kawałki Jak zbite lustro Tymi kawałkami do kości poranił swoje ręce Krew zbrukała piękne pejzaże marzeń Bóg stworzył człowieka do miłości Świat nakazuje walczyć Wiara nie dawała już oparcia Nadzieja niosła puste ręce Chwytał za płaszcz śmierci A on potrzebował ofiary Chciała sakramentu pełnego uwielbienia Sakramentu wieczerz Gdy ludzie dobrowolnie przychodzą do jej stołu Niektórzy przynoszą w darze naszyjniki z pozorów ... Samobójcy z wytrzeszczonymi oczami Brzydcy, ropiejący, wysuwający obrzękłe języki Ulubieni- goście śmierci Śmierć skrywa bladą twarz w głębokim kapturze Trupimi rękami łapie chleb Samobójcy jedzą i piją wino ze złotych pucharów Rozmawiają, śmieją się Mocniej okaleczeni czekają na okruchy pod stołem Gdy już się nasycą, powędrują zając należne im miejsca W teatrze piekieł Tam powita ich sam Szatan w loży honorowej Gdy już zasiądą Teatr zacznie płonąć Demony wyskoczą na scenę I rozpocznie się ponury spektakl potępienia Trwający całą wieczność Wisielec uciekł od życia Ale od bólu piekielnej piekielnej pożogi nie ma ucieczki Tam cierpi się bez końca I walczy bez perspektywy zwycięstwa Bez marzeń, nadziei Wspomnienia przeszłego życia to tylko ocet na rany Nie ma ukojenia Powróz wypalił na szyi znamię Żeby każdy demon wiedział, że to samobójca Przeklęty przez wszystkich A najbardziej przez samego siebie Sandra Dytman